Luter przed Reichstagiem (Reformacja, część 12): Świat wstrzymał oddech

Luter przed Reichstagiem (Reformacja, część 12): Świat wstrzymał oddech
Adobe Stock — biegacz

Świadomość, że prowadzi cię Bóg, robi wielką różnicę. Ellen White

Nazajutrz po przybyciu do Wormacji Luter został wezwany przed cesarza i członków Reichstagu na popołudnie. Od dawna tęsknił za tym dniem; ale z ludzkiego punktu widzenia był w wielkim niebezpieczeństwie.

Tego dnia przyszedł list od odważnego rycerza, który natchnął reformatora słowami starożytnego proroka: »Niech cię Pan wysłucha w nieszczęściu, niech cię strzeże imię Boga Jakuba! Zsyła ci pomoc ze świątyni i umacnia cię z Syjonu! On da ci to, czego pragnie twoje serce, i spełni wszystko, co sobie zaplanowałeś!” (Psalm 20,2.3.5:XNUMX)

Dodał: „Umiłowany Lutrze, mój czcigodny ojcze! Nie bój się i stój twardo. Bezbożna rada czeka na ciebie. Otworzyli na was swoje usta jak ryczące lwy. Ale Pan powstanie przeciwko nim i zmusi ich do ucieczki. Walcz więc dzielnie w bitwach Jezusa. Ja też będę walczył dzielnie. Chciałbym, żeby Bóg zobaczył jej minę. Ale Pan oczyści swoją winnicę... Niech Jezus cię strzeże!”

O wyznaczonej godzinie zjawił się herold i zaprowadził Lutra na sejm. Ulice były zbyt zatłoczone. Nie przechodziło. Reformator i jego towarzysze dotarli do budynku zgromadzenia tylko przez podwórka i ogrody. Widzowie stali na dachach i chodnikach, powyżej, poniżej, ze wszystkich stron. Tłum przed budynkiem był tak duży, że żołnierze musieli utorować drogę. Na zewnątrz było pełno ludzi. Ponad pięć tysięcy widzów, Niemców, Hiszpanów i Włochów, zapełniło foyer i boczne nawy.

Kiedy Luter zbliżał się do drzwi sali audiencyjnej, gdzie miał stanąć przed swoimi sędziami, stary generał, bohater wielu bitew, położył mu rękę na ramieniu, potrząsnął głową i powiedział uprzejmie: „Biedny mnich, masz marsz przed wami i walki, jakiej ani ja, ani wielu innych generałów nigdy nie widzieliśmy w naszych najkrwawszych bitwach. Ale jeśli jesteś pewien swojej sprawy, to na Boga idź naprzód i nie bój się niczego! On cię nie zawiedzie”.

Drzwi się otwierają i wchodzi Luther. Nigdy przed tak potężnym zgromadzeniem nie pojawił się żaden człowiek. Cesarz, którego imperium rozciągało się na obie półkule; jego brat arcyksiążę; elektorzy imperium, z których większość następców była monarchami; Książęta, w tym zagorzali i zagorzali wrogowie Reformacji, książę Alva i jego synowie; arcybiskupi, biskupi i prałaci; ambasadorowie obcych narodów; książęta, hrabiowie i baronowie; i ambasadorów Papieża — łącznie dwieście osób. Byli to sędziowie, przed którymi Marcin Luter miał odpowiadać za swoją wiarę.

Już sam fakt, że Luter stanął przed tym książęcym soborem, był decydującym zwycięstwem prawdy. Postawienie człowieka skazanego przez papieża przed innym trybunałem było jak zaprzeczenie najwyższej władzy papieża. Reformator, zakazany przez papieża i wykluczony z komunii międzyludzkiej, był objęty opieką i konsultacją najwyższych dostojników narodu. Papież nakazał mu milczeć; ale teraz miał przemawiać przed tysiącami ludzi ze wszystkich stron chrześcijaństwa.

To potężne i wysokiej rangi zgromadzenie zdawało się przytłaczać i onieśmielać skromnego reformatora. Zauważyli to niektórzy książęta w jego pobliżu. Podeszli do niego uprzejmie i jeden szepnął: „Nie bójcie się tych, którzy mogą zabić ciało, ale nie duszę”. Inny powiedział: „Jeśli staniecie przed królami, duch waszego ojca zainspiruje was do powiedzenia tego, co powinniście powiedzieć”. Tak więc wielcy ziemi pokrzepili reformatora podczas lekcji egzaminacyjnej słowami Jezusa.

Luter został zaprowadzony bezpośrednio na tron ​​cesarski. Wszystkie oczy skierowane były na tego, który odważył się, piórem i głosem, przeciwstawić się autorytetowi papieża. Głęboka cisza zapadła w zatłoczonym zgromadzeniu. Wtedy wstał urzędnik Rzeszy i czystym głosem przemówił do reformatora:

„Marcin Luther, jego święty i niezwyciężony majestat, za radą Świętego Cesarstwa Rzymskiego wezwał cię, aby zadać ci dwa pytania: Po pierwsze, czy jesteś autorem tych pism?” Mówca wskazał na około dwadzieścia tomów leżących na stole pośrodku umieszczony w auli bezpośrednio przed Lutrem. „Po drugie, czy jesteś gotów odwołać te dzieła i zawarte w nich twierdzenia, czy też podtrzymujesz to, co jest w nich napisane?”

Po przeczytaniu tytułów książek Luther odpowiedział. „Najłaskawszy cesarzu, książęta i panowie! Jego Cesarska Mość zadaje mi dwa pytania. Do pierwszego: wymienione książki są niezaprzeczalnie napisane przeze mnie. Po drugie, czy podtrzymuję je wszystkie, czy też chcę je odwołać? Jest to sprawa wiary, obejmująca moje własne zbawienie i Słowo Boże, które jest największym skarbem w niebie i na ziemi i zawsze zasługuje na najwyższy szacunek. Tak więc udzielenie bezmyślnej i bezrefleksyjnej odpowiedzi byłoby bezmyślne i niebezpieczne. Mógłbym albo stwierdzić więcej, albo mniej, niż jest to zgodne z prawdą; w każdym razie padłbym pod sąd Chrystusa: „Kto się mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się przed moim Ojcem w niebie”. zagrażać mojemu słowu lub mojemu własnemu zbawieniu”.

Prośba Lutra była mądra. Udowodnił zgromadzeniu, że nie kieruje nim pasja ani spontaniczność. Niesamowite, że bezkompromisowy skądinąd bohater był tak spokojny i opanowany. To czyniło go jeszcze bardziej przekonującym. Odpowiadał spokojnie, zdecydowanie, mądrze iz godnością, zaskakując i rozczarowując przeciwników oraz obnażając ich arogancję i pychę.

Poszczególne departamenty Reichstagu wycofały się na naradę. Kiedy spotkali się ponownie, zgodzili się na propozycję reformatora, ale pod warunkiem, że jego odpowiedź będzie ustna, a nie pisemna.

Gdy Luter został zabrany do jego kwatery, po mieście rozeszła się pogłoska, że ​​papież zatriumfował, a reformator został spalony na stosie. Przedzierając się przez zatłoczone ulice, spotykał się z groźbami, ale także z szacunkiem i sympatią. Wielu odwiedzało go w jego kwaterze i chciało stanąć w jego obronie własnym życiem. Wśród podniecenia tylko reformator zachował spokój. List, który wówczas napisał, ujawnia jego uczucia:

»Właśnie stanąłem przed cesarzem i jego bratem Ferdynandem i zapytano mnie, czy odwołuję swoje pisma. Odpowiedziałem: „Książki, które mi przedstawiono, są moje; ale chciałbym porozmawiać jutro o ewentualnym odwołaniu.” To wszystko, o co prosiłem i wszystko, co dają. Ale jeśli Chrystus jest dla mnie miłosierny, nie cofnę ani jednej kreski”.

Następnego dnia miał udzielić Reichstagu drugiej odpowiedzi. Czasami jego serce zamarło, gdy pomyślał o mocach, które zjednoczyły się przeciwko prawdzie. Jego wiara osłabła, ponieważ jego wrogowie wydawali się zbyt liczni, a ciemne moce zbyt silne. W udręce psychicznej rzucił się twarzą w dół i rozdzierająco wołał do Boga. W swojej bezradności przylgnął do Jezusa, potężnego Wybawiciela. Nie ze strachu o siebie, ale o powodzenie prawdy, walczył w zażyłej walce z Bogiem – i zwyciężył. Zapewniono go, że nie będzie musiał sam stawiać się przed Radą. Pokój powrócił do jego serca i cieszył się przywilejem stania na straży Słowa Bożego i bronienia go przed władcami narodu.

Kiedy zbliżała się godzina, podszedł do stołu, na którym leżało Pismo Święte, położył lewą rękę na świętej księdze, a prawą wzniósł do nieba. Przysiągł, że pozostanie niezachwianie wierny ewangelii i będzie dobrowolnie wyznawał swoją wiarę, nawet jeśli miałby przypieczętować swoje świadectwo krwią.

Z Znaki czasu, 23 sierpnia 1883 r

Schreibe einen Kommentar

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Wyrażam zgodę na przechowywanie i przetwarzanie moich danych zgodnie z EU-DSGVO i akceptuję warunki ochrony danych.